Macierzyństwo

Próbowałem rodzicielstwa na wolnym wybiegu i tak właśnie się stało

Spisu treści:

Anonim

Prawdopodobnie znasz „wolny wybieg” w menu w super modnych, ekologicznych restauracjach, ale co to znaczy, jeśli chodzi o rodzicielstwo? To zależy od tego, kogo zapytasz. Niektórzy uważają, że rodzicielstwo na wolnym wybiegu jest z natury niebezpieczne, jak ludzie, którzy zadzwonili po policję do pary w Maryland, która pozwala swoim dzieciom bawić się samotnie w parku. Jeszcze inni chcą po prostu zrelaksować się, na przykład dając swojemu dziecku lato 1970.

Ten trend mniej restrykcyjnego stylu rodzicielstwa wydaje się mieć swoje korzenie w nostalgii, gdy sprawy były bardziej beztroskie. Ta tęsknota za prostszym czasem nie jest tak naprawdę nowym trendem. To prawie jak poczucie winy przyjemności w świecie fantasy, w którym jest mniej ograniczeń i więcej swobody.

Ale kiedy mówiłem o rodzicielstwie w wolnym wybiegu (FRP), byłem coraz bardziej zaintrygowany. Mój syn może być niesamowicie ryzykowny w domu: próbuje wydostać się z kołyski, zobaczyć, ile złotych rybek może zmieścić w ustach, lista jest długa. Ale kiedy jesteśmy w dużych tłumach, on trzyma się mnie i mojego partnera mocniej niż chińska pułapka na palce. Miałem nadzieję, że wystawiając go na model FRP, byłby mniej przestraszony w sytuacjach publicznych i bardziej niezależny. Niektóre z podstawowych zasad - zachęcanie dzieci do testowania limitów, odkrywania swojego środowiska i martwienia się - wydawały się, że właśnie to robią.

Eksperyment

Nigdy nie byłem „mamą helikoptera”, ale nadal nie byłem pewien, czy FRP jest dla mnie odpowiedni. Może to były moje lata patrzenia na prawo i porządek: SVU bardzo mnie zdenerwowało, gdy pojawił się pomysł „odpuszczenia”. Mimo to nie chciałem, aby mój strach powstrzymał mnie lub mojego syna przed próbowaniem nowych rzeczy. Postanowiłem więc przetestować styl rodzicielski FRP, aby zobaczyć, jaki wpływ - jeśli w ogóle - będzie miał na moją małą rodzinę. Przez siedem kolejnych dni postanowiłem udokumentować zalety i wady, których doświadczyliśmy, stosując niektóre metody FRP w naszej codziennej rutynie.

Czy moje dziecko stałoby się bardziej niezależne? Co ważniejsze, czy byłbym w porządku, gdyby tak zrobił?

Dzień 1: Witamy w dżungli

Jednym z pierwszych głównych przekonań, które chciałem zastosować w praktyce, było pozwolenie mojemu synowi na odkrywanie jego otoczenia. Krok pierwszy? Zdejmij zamki (większość) szafek. Nadal trzymałem zamki w szafkach z produktami do czyszczenia i chemikaliami. Zgodnie z zasadami Wolnego Rodzicielstwa, jeśli cofniesz się i stopniowo pozwolisz swoim dzieciom coraz bardziej poruszać się po ich świecie, nauczą się, jak być pewnym siebie, samowystarczalnym i zaradnym. Brzmiało to dość łatwo, prawda?

Zanim zdążyłem przygotować aparat do zarejestrowania wyników tego eksperymentu, mój syn miał już dwa pojemniki. Spojrzał na mnie, unosząc brwi, jakby chciał powiedzieć: „Czy to jest fajne?”. Kiedy nie interweniowałem, jego oczy się rozjaśniły, a na jego twarzy pojawił się wesoły uśmiech. Rozpoczął cudowną symfonię metalu, szkła, plastiku i trzaskania drzwiami. Przywiózł nawet swojego ulubionego misia, aby obejrzeć pokaz. Klasnął w siebie i od czasu do czasu przynosił mi niektóre ze swoich ciekawszych znalezisk, takich jak widelec do makaronu.

Bałem się, że usunięcie granic doprowadzi do chaosu. I w pewnym sensie tak się stało. Na koniec moja podłoga w kuchni była pokryta naczyniami i zabawkami. Jednak nie wydawało się to poza kontrolą; było fajnie! Model FRP nie polega na prowadzeniu życia bez reguł, zamiast tego koncentruje się na „uczeniu się i zarabianiu wolności”. Kiedy więc skończył się czas jego kuchni, powiedziałem mu, że musi mi pomóc wszystko przywrócić. Dostał się może na ćwierć drogi, a potem zdecydował, że taniec to lepszy sposób na spędzenie czasu. Nadal będę to oznaczać jako postęp.

Dzień 2: Dosłowne rodzicielstwo z wolnego wybiegu

Jak wspomniałem wcześniej, termin „wolny wybieg” początkowo miał oznaczać jedzenie, a nie dzieci. Najwyraźniej to nie przypadek. Pionier ruchu, Lenore Skenazy, mówi: „dzieci, podobnie jak kurczaki, zasługują na życie poza klatką”. Przyjąłem tu trochę swobody interpretacji i postanowiłem usunąć „klatkę” mojego syna, czyli bramę do zabawy, którą trzymamy w salonie. Ponownie byłem ostrożnie optymistycznie nastawiony do tego pomysłu. Naprawdę nie wiedziałem, czy „To był eksperyment dla rodziców!” Byłby dobrą wymówką, gdyby mój syn zepsuł elektronikę mojego męża.

Zaskakujące, że mój mały facet był tylko lekko zaintrygowany brakiem bramy. Opuściłem pokój, żeby się nie unosić, a potem usłyszałem ciekawe dźwięki. Właśnie gdy zaczynałem myśleć, że mój syn miał więcej powściągliwości niż mu się przypisywałem, odkrył nie tak tajny schowek na ciasteczka mamusi. Jak się okazuje, mój dorastający maluch bardziej interesuje się tym, co może włożyć do ust, niż łamaniem konsol do gier.

Wszedłem i zastałem go, jak odpoczywa, idealny obraz hedonizmu, jedzenia ciastek, wygodnego siedzenia i otaczania się ulubionymi zabawkami. Znów rzeczy nie potoczyły się tak okropnie, jak myślałem. W skali od jednego do Better Call Saul nie był to zły bałagan do posprzątania. Nie byłam podekscytowana zbieraniem ciastek, ale podobało mi się, że to testowało nie tylko poziom niezależności mojego syna, ale także przesuwało granice mojej strefy komfortu. Do tej pory miałem się dobrze. Aż do…

Dzień 3: To dlatego nie możemy mieć miłych rzeczy!

Pamiętasz, jak powiedziałem, że nie jestem pewien, czy ten cały eksperyment byłby świetną wymówką, gdyby mój syn coś złamał? Tak, stało się. Mój mąż, podobnie jak ja, jest samozwańczym kujonem, ale bardziej zależy mu na kolekcjonowaniu niż ja. Uwielbia Gwiezdne Wojny, Legos i wszystko, co mówi o „edycji limitowanej”. Więc kiedy mój syn zdecydował, że pójście do łazienki to idealna okazja do projektu: Znajdź kolekcjonerski statek Gwiezdnych wojen Daddy'ego z Lego, to na pewno nastąpiła awaria.

Najmniej ulubionym dźwiękiem każdego rodzica, po bolesnych okrzykach, jest głośny trzask, po którym następuje: „Uch! Uhhh oh! ”Mój syn wpadł do łazienki i przyniósł mi kilka pamiątek ze swojej wyprawy i od razu wiedziałem, skąd pochodzą: Lego TIE Fighter mojego męża z 2012 roku. Najbardziej szokujące było dla mnie to, że nie zepsuł kolekcjonerskiego, ale faktyczne wyrzuty sumienia. Powiedział „przepraszam, mamo” i wiedział, że zrobił coś, co uzasadnia przeprosiny.

Wysłałem SMS-a do męża, aby poinformował go, co się stało, i naprawdę denerwowałem się, widząc, jak zareaguje. Jasne, myślał, że to do dupy i był oszołomiony, ale nie był zły. Rozumiał, podobnie jak większość rodziców z wolnego wybiegu, że takie incydenty to możliwości uczenia się. Prawie w połowie tego eksperymentu zauważyłem już pewne efekty: jeden z moich lęków (że coś złamie) zdarzył się, świat się nie skończył, a mój mąż, nasz syn i ja wyrosliśmy trochę z tego ćwiczenia w wolności.

Dzień 4: Podejmowanie kroków dziecka

Model FRP jest nie tylko dla dzieci, ale także dla rodziców. Jasne, dzieci mogą czerpać większość nagród, takich jak skradzione ciasteczka i tworzenie orkiestry urządzeń, ale my też. Pozwalając naszym dzieciom na swobodę zabawy z kilkoma ograniczeniami, możemy nauczyć ich, że są odważniejsi i bardziej zdolni, niż mogą się wydawać. Rodzice, podobnie jak równowaga między swobodą a dyscypliną dla naszych dzieci, również mogą to doświadczyć. Pozwalamy sobie wycofać się i naprawdę cieszyć się oglądaniem, jak nasze dzieci bawią się i rosną, ale dyscyplinujemy się również, powstrzymując się od pragnienia uniknięcia każdej pomyłki lub wypadku.

Jednym z ograniczeń, jakie wyznaczyłem swojemu synowi podczas naszego pierwszego pobytu na zewnątrz podczas eksperymentu, było to, że nie wolno mu było wychodzić na ulicę. Nie zamierzam utrzymywać tego ograniczenia na zawsze, ale wiem, że mój syn nie jest wystarczająco stary, aby wiedzieć, czy powinien uważać na ruch drogowy lub unikać go. To kolejna zasada FRP: znajomość poziomu dojrzałości twojego dziecka. Mój syn i twoje dziecko mogą być w tym samym wieku, ale twoje może być w stanie bezpiecznie poruszać się po ruchliwej ulicy. Dlatego bardzo zaleca się, abyś wiedział, co twoje dziecko może, a czego nie może znieść.

Test przyszedł, gdy mój syn zapuścił się poza zwykły plac zabaw na naszym podwórku i podjeździe, do skalistego, krajobrazowego terenu tuż przy ulicy. To była gra w kurczaka. Czekałem i patrzyłem, czy uda mu się uciec. Zatrzymał się i spojrzał za siebie, żeby zobaczyć, czy patrzę. Na szczęście został rozproszony przez jaszczurkę i muszę poczekać, aż moje tętno spadnie.

Dzień 5: Robienie większych kroków

Z powodzeniem spędziliśmy dzień w zaciszu własnego ogrodu, ale czułem, że tak naprawdę nie podjąłbym tego wyzwania, gdybym nie wszedł do wielkiego, przerażającego świata. W końcu był to jeden z moich nadziei na to doświadczenie. Chciałem, żeby mój syn był bardziej swobodny w sytuacjach publicznych. Wzięliśmy więc wycieczkę do naszej lokalnej Panery, gdzie pracuje moja siostra. Pomyślałem, że jeśli przynajmniej zobaczy tam swoją ciotkę, będzie to łatwiejsze przejście niż uwolnienie go w centrum handlowym czy coś takiego.

Po części dlatego, że jest urocza, a po części dlatego, że chciałem wierzyć, że będzie niezwyciężony, dałem mu pelerynę do noszenia na naszą przygodę. Na początku mocno mnie złapał, kiedy weszliśmy do środka, a przed drzwiami stał tłum. Wdrożyłem metodę zachęcania do jego niezależności, ale zapewniłem go, że jest zdolny i nadal jestem tam, jeśli będzie tego potrzebował.

Wystarczyło jedno ciastko z cukrem i kilka okrążeń, aby zapoznać się z otoczeniem, żeby zostawić mnie w kurzu. Zamiast czuć, jakbym musiał go ścigać lub przestraszyć się, że może znaleźć się w złej sytuacji, tak naprawdę uwielbiałem widzieć jego małą pelerynę, która trzepotała, gdy podszedł do nieznajomych, aby się przywitać (i spróbować zabrać ich jedzenie). Zatrzymał się nawet, gdy dotarł do drzwi i odwrócił się, by zamiast tego znaleźć więcej darmowych ciasteczek od swojej ciotki.

Dzień 6: Co cię nie zabije

Mój mąż jest weganinem i jestem tym, co lubię nazywać „flexitarianinem” - jestem głównie wegetarianinem, ale mam chwile słabości i stosuję bardziej elastyczną dietę. Staramy się być zdrowi w naszym domu, zwłaszcza odkąd przyszedł nasz syn, ale nadal uwielbiam napoje gazowane i jem przetworzone przekąski. Tak więc w szóstym dniu, kiedy mój syn znalazł mój, nie tak tajny schowek z frytkami, byłem przekonany, że nie udało mi się wyimaginowany test rodzicielski lub stracę moc warzyw jak w Scott Pilgrim.

Jestem pewien, że musi zjeść więcej niż garść frytek, aby wywrzeć jakikolwiek negatywny wpływ, ale nadal nie byłem pod wrażeniem, że jego małe palce były poplamione nienaturalnym odcieniem spalonej pomarańczy. Ale to doprowadziło mnie do innej zasady FRP: relaks. Musiałam sobie przypomnieć: „nie każda drobiazg, którą robisz, ma tak duży wpływ na rozwój twojego dziecka”. Wątpię, za lata, mój syn znajdzie się na terapii i powie lekarzowi: „Gdyby tylko moja matka nigdy nie pozwoliła mi jeść tych okropnych Pringlesów moje życie nie poszedłoby tą tragiczną ścieżką! ”

Więc osiągnąłem równowagę. Pozwoliłem mu zatrzymać to, co już wyjął, ale zamknąłem pojemnik i stwierdziłem, że to jedzenie dla mamy. Wyglądało na to, że go to nie obchodzi, ponieważ był po prostu taki dumny z siebie, że znalazł skarbnicę smacznych smakołyków. Srebrna podszewka? Podszedł do mnie po zrobieniu tego zdjęcia i zaoferował, że podzielę się ze mną swoimi żetonami. Nie chcąc być niegrzeczna, zobowiązałam się i nie przeszkadzały nam nasze pasujące pomarańczowe usta.

Dzień 7: „Brud nie boli!”

Znasz to stare powiedzenie: „Brud nie rani”, prawda? Słyszałem go, ale nigdy nie miałem okazji go przetestować, nie zrównałem jedzenia brudu z modelem FRP. Wracaliśmy do domu z późnych dni załatwiania spraw i postanowiłem pozwolić mu się pobawić podczas rozładowywania samochodu - co zwykle nie jest moim zadaniem, ale zrobiłem to w tym eksperymencie. Wałęsał się wokół garażu i podjazdu, wciąż w zasięgu wzroku, zdając się angażować w jakąś nieszkodliwą zabawę.

Może dlatego, że robiło się ciemno i on również nie widział. Może dlatego, że jestem okropnym rodzicem. A może po prostu dlatego, że jest ciekawy i trochę zdezorientowany. Usłyszałem, jak podekscytowany krzyczy: „Cookie! Cookie! ”Najwyraźniej wiedziałem, że na zewnątrz nie było ciasteczek, więc poszłam zobaczyć, o czym on mówi. Czy zostawiłem skrytkę z ciasteczkami, o której zapomniałem?

Nie.

Znalazł okrągły, twardy kępa cętkowanego brudu, który - w jego obronie - przypominał czekoladowe ciastko w słabym świetle na zewnątrz. Zanim zdążyłem pomyśleć o reakcji, wcisnął go do swoich niecierpliwych ust. Moje serce trochę mu pękło, gdy jego oczy natychmiast podniosły się na moje z wyrazem zdrady i obrzydzenia. Zeskrobał palcami język, a ja stłumiłem śmiech i złapałem go trochę wody. „Jaki jest lepszy sposób na zakończenie tego wyzwania?” Pomyślałem sobie po uwiecznieniu tego momentu na filmie.

Czego się nauczyliśmy?

Ten eksperyment naprawdę przekroczył moje oczekiwania, jeśli chodzi o sprawdzenie, czy wpłynie to nie tylko na mojego syna, ale także na męża i mnie. Podejmowanie świadomej decyzji o cofnięciu się, powstrzymywanie pragnienia uniknięcia katastrofy i uświadomienie sobie, że twoje dziecko nie jest tak delikatne, jak myślałem, że naprawdę pokazało mi, że nasza trzyosobowa rodzina jest bardziej zdolna i spokojniejsza, niż mogłem jej przypisać.

Mój syn dorasta szybciej, niż bym chciał, ale cieszę się, że mogę zrobić wszystko, co w jego mocy, aby stać się niezależną, odporną osobą. Ten eksperyment zmusił mnie do opuszczenia strefy komfortu, jaką jest chęć bycia jego osobistym bąbelkiem przeciwko światu. Potknął się, zjadł ziemię i przeżył. Trudno było dopuścić do takich wydarzeń, ale warto było zobaczyć, jak odbija się od upadków i sam uczy się na własnych błędach. Naprawdę zaskoczyłem się nie tylko tym, jak bardzo był niezależny, ale także tym, jak dobrze czułem się z jego wzrostem. Podobnie jak moja wyprawa do świata Attachment Parenting, porzuciłem ten eksperyment, nie zmieniając zespołów, ale dodając nową perspektywę do mojego portfolio dla rodziców.

Próbowałem rodzicielstwa na wolnym wybiegu i tak właśnie się stało
Macierzyństwo

Wybór redaktorów

Back to top button