Spisu treści:
- Po długiej jeździe samochodem
- Podział czasu między obowiązkami i grą
- Po pracy, przed kolacją Dead-Time
- Wyniki
Będąc mamą dwójki małych dzieci, a także pracy w pełnym wymiarze godzin oraz pisania na boku, mam dużo czasu na ćwiczenia i utrzymanie formy. Żartuję! Pozostawia mi prawie czasu dla siebie i niekończącą się dostawę sera i krakersów do zjedzenia porzuconych talerzy dla małych dzieci. Zdesperowany, aby znaleźć sposób na poświęcenie czasu na siłownię, natknąłem się na intensywny trening wewnętrzny (HIIT) i był to duży hit.
Treningi HIIT są idealne dla zapracowanych rodziców. Sesje są krótkie (15–30 min), nie wymagają sprzętu i można je wykonać praktycznie wszędzie. Chodzi o to, aby robić wszystko, co w twojej mocy, wykonując rzuty, przysiady, pompki, deski, alpinistów, burpee i inne ćwiczenia, a następnie odpoczywać, aby spalić więcej tłuszczu w krótszym czasie. To jest naprawdę fajne i naprawdę działa. Moje ciało zmieniło się w ciągu zaledwie jednego miesiąca.
HIIT działał tak dobrze, że właściwie pomyślałem o tym, jak dobrze ta koncepcja może działać, jeśli chodzi o zabawę z moimi dziećmi. W tej chwili nasz „czas na zabawę” jest gorącym bałaganem grania części, części próby wyczyszczenia, części próby zapisania pomysłów w notatniku, części płaczu w kącie, ponieważ jestem taki zmęczony. Co jeśli zamiast tego poświęciłem 15–30 minut na intensywny, skoncentrowany czas na zabawę, a następnie „odpocząłem”, by posprzątać, zadbać o siebie lub… no wiesz… pójść sam do łazienki?
Były trzy scenariusze, w których HIIT działał dobrze: 1) przejażdżki po samochodzie, gdy mieli dodatkową energię do spalenia, 2) weekendowe popołudnia, kiedy chciałem posprzątać i chcieli się bawić, oraz 3) po pracy martwy przed obiadem -czas. Postanowiłem spróbować przez tydzień, aby zobaczyć, co się stało.
Wyniki były dość interesujące.
Po długiej jeździe samochodem
Z powodu mnóstwa spraw i złej pogody mój potomek utknął w samochodzie na kilka godzin w ten weekend i zaczynało docierać do dzieci. W niedzielę, po przejechaniu 30 mil, aby zobaczyć dom, na który nigdy nie było nas stać, wiedziałam, że mój mąż i dzieci zasługują na przerwę. Znaleźliśmy mały staw z plażą i placem zabaw, na którym mogli biegać i wypuszczać je z samochodu, aby je zwiedzić.
Moim pierwszym instynktem było osunięcie się i wpatrywanie się w listę nieruchomości na moim telefonie, ale zamiast tego próbowałem dopasować ich energię i dołączyć do ich fizycznej zabawy. Najpierw wszyscy pędzili w górę i w dół struktury gry z najwyższą prędkością (byłem królową ściany wspinaczkowej). Następnie zebraliśmy naręcze szyszek do rzucania do stawu. Kiedy to się nudziło, wszyscy na zmianę wciągaliśmy laski mokrym piaskiem. W końcu podbiegliśmy, żeby zobaczyć fajny fort, który ktoś zbudował z gałęzi.
Dzieci uwielbiały, że tak ciężko się z nimi bawiłem i, do cholery, też się dobrze bawiłem. Po około 30 minutach czułem się wypalony, ale na szczęście mała dziewczynka z pobliskiego domu podeszła do mnie i przejęła rolę mojego towarzysza zabaw, zostawiając mnie na odpoczynek i wpatrywanie się w nieruchomości na moim telefonie. Dzięki Colleen, gdziekolwiek jesteś!
Podział czasu między obowiązkami i grą
Aktywne jest to, jak lubią moje dzieci, nawet gdy jesteśmy w środku. To cudowne, ale może być ogromnym wyzwaniem, gdy dom jest katastrofą prania, zabawek, naczyń i książek. Zwykle w połowie jestem czysty, w połowie gram, ale dziś próbowałem czegoś nowego. Powiedziałem im, że będę walczył przez 15 minut, a kiedy włączy się alarm, wszyscy będziemy sprzątać przez 15 minut. Potem czytałem im książki przez 15 minut, a potem zmywałem naczynia przez 15 minut.
Chociaż powiem, że ten system działał technicznie, uruchomione alarmy wywołały u mnie większy stres niż ulgę, a dzieci wydawały się bardziej rozczarowane, gdy musiałem się odłączyć, mimo że poświęcałem im całą uwagę na przerwy. Nie przyłączyli się też do mnie w sprzątaniu, potencjalnie z winy. Trochę porażki dookoła.
Po pracy, przed kolacją Dead-Time
Najtrudniejsza część mojego dnia zaczyna się w momencie, gdy wchodzę do domu po pracy. Dzieciaki mnie chcą, ja chcę dzieci, ale jestem też wykończona i muszę się rozpakować. Tym razem zawiodłem z góry. Jeśli pozwolą mi się przebrać i usiąść przez pięć minut sam, zagram w dowolną grę przed kolacją za około 30 minut. (Krzycz do męża obiadowego). Myślę, że ta oferta zadziałała tylko dlatego, że oboje byli zaangażowani w tworzenie arcydzieła z markerem, kiedy wszedłem, ale w każdym razie mam pięć minut.
Potem chcieli zagrać w grę o nazwie „siekanie brokułów”, gdzie ścigam ich po środkowej części naszego domu, wykrzykując linie z piosenki Dany Carvey i udając, że dźgam je rękami. (Jesteśmy nieprzyzwoitą rodziną - pozwij mnie.) Po zaledwie około 10 minutach tej świetnej zabawy WSZYSCY potrzebowaliśmy odpoczynku, więc przytuliliśmy się do kanapy i czytaliśmy książki z obrazkami do obiadu. Nazwałbym to sukcesem.
Wyniki
Podsumowując, ten nowy rodzaj gry ma duży potencjał. Jako pro-harmonogram, osoba kochająca arkusze kalkulacyjne Excel, terminy są niezwykle atrakcyjne teoretycznie - choć w praktyce chrupiące. Odkryłem jednak, że im więcej grałem w tych krótkich, intensywnych seriach, tym mniej wyczerpałem się po sesjach gry.
Prawda jest taka, że moje dwoje dzieci zawsze będzie chciało więcej, niż muszę dać, ale poświęcenie im całej uwagi nawet przez 10 minut wydawało się ułatwiać przejścia. Zauważyłem, że zaangażowanie się w sztukę zamiast szukania sposobów na wymykanie się i składanie prania na sekundę było dla mnie więcej zabawy. Więcej zabawy jest lepsze, nawet jeśli występują w 15-minutowych odstępach.